No products in the cart.
Big Bang Theory
Na początku nic nie było.
Później było coś.
Eksplozja, westchnienie światła w duszącym się wszechświecie, które tchnęło w życie wszystko, co wiemy. Kwarki i atomy podskakiwały ze słodką ekstazą, tworząc wolną od ich kaprysów przestrzeń. Z pyłu utworzyli błyszczące galaktyki ozdobione wspaniałymi kulami energii. Gwiazdy.
Ozdobą cząstek były gwiazdy. Ich ognisty blask oświetlał ciemność, ożywiał i pozwalał oglądać inne kreacje. Z bliska, masywny i rażący, ale z prawie z niewytłumaczalnym urokiem. Z daleka, delikatny i czarujący, przypominający, że można było penetrować nawet najczarniejsze krajobrazy. Dla większości form życia mogły to być równie dobrze ćmy.
W miarę jak Czas płynął w jej niekończącym się przejściu, wszechświat rozszerzał się. Narodziły się nowe gwiazdy, zaczęły się formować planety w towarzystwie ich małych księżycowych sióstr. Powstawały rodziny, trzymane mocno w ramionach grawitacji. Wszystkie ciała żyły w harmonii i były cenione, od prostych asteroid po błyszczące gwiazdy. Wszystkie współpracowały razem nad stworzeniem melodii kolorów, grafiką z każdej perspektywy i byli szczęśliwi.
W końcu radość wzrosła wraz z życiem, które pojawiło się we wszechświecie. Bakterie rozwinęły się w bujne plantacje wszystkich kolorów. Organizmy wydobywały się ze szczelin lub uczyniły z nich swoje domy. Powoli, ale pewnie, migoczące życie ukształtowało swoje pierwsze, maleńkie cywilizacje. Czcili świat, który ich stworzył i ich nazwał. Zdziwieni swoim pochodzeniem. Stworzenia obdarzone wiedzą wykorzystywały swoją unikalną innowację do badania i uczenia się. Niektóre rasy i planety poruszały się szybciej niż inne, ale wszyscy razem szanowali swoje nakrapiane niebo. Szacunek. Nawet zwierzęta kochały swoich międzygatunkowych krewnych.
Po kilku tysiącleciach powstała kolejna galaktyka. W jej obrębie narodziła się piękna planeta. W jednej chwili wszechświat z zadowoleniem przyjął kolejny dodatek. Życie na Ziemi miało szczególną żywotność. Jej oceany były pełne, a lasy obfite. Wszystkie istoty znały i szanowały równowagę, która je wspierała. Takie zrozumienie sprawiło, że Ziemia stała się kontynuacją żarliwości rozwijanej się w kosmosie. Życie przetrwało w trudnych i łatwych czasach. Zwłaszcza gatunek, który sam ogłosił się ludźmi.
Planeta uwielbiała swoje wyjątkowe dzieci. Kiedy poderwali się na równe nogi i stanęli silni, rozjaśnieni, przepełnieni dumą. Ich pomysłowość zaprowadziła ich daleko. Studiowali najlepsze cechy swojego rodzeństwa i opanowali je. Stworzyli narzędzia, które miały im pomóc, użyli przeciwstawnych kciuków, które dzielili z przodkami. Nawiązali więzi ze swoimi wilczymi braćmi i naśladowali ich watahę. I tak jak oni, utworzyli plemiona, z których każde miało inną kulturę i wierzenia. Jednak w przeciwieństwie do zwierząt, obok których szli, mieli zdolność myślenia, bycia świadomym. Mogli podzielić się swoimi odkryciami i stworzyć jeszcze większe społeczności. Ale ich własny upór ich powstrzymał. Ludzkość miała inną wyjątkową cechę.
W odległych światach inne istoty również były przebiegłe i odporne, ale żaden inny gatunek we wszechświecie nie miał czegoś takiego jak „arogancja”. Prawie, bo ludzkość ją miała. Zaczęli wykorzystywać każdy zasób, jaki mogli zdobyć. Na pierwszy rzut oka wydawało się to naturalnym przebiegiem łańcucha pokarmowego. Ale wkrótce stało się jasne, że zdecydowali się wykorzystać swoje umiejętności do jednego.
Zdobywanie.
Złamali równowagę dawania i brania i rozpoczęli dążenie do dominacji. I udało się. Ich ego stało się tak wielkie, że odrzucili nawet ciała niebieskie, które obdarzyły ich cudownymi darami. Stali się pierwszym społeczeństwem, które gardziło gwiazdami. Potrzeba przewagi sprawiła, że zaczęli próbować zdobyć nawet inne planety. Ludzkość zredukowała niegdyś boskie istoty do po prostu swoich elementów, ignorując wszystko, co nie zostało przez nich stworzone. Uważali się za istoty nie do powstrzymania.
Ziemia coraz bardziej odczuwała ból. Zaczęła płakać z zwróciła się o pomoc do własnego rodzeństwa i rodziców. Opowiadała o misji i występkach swoich niewdzięcznych dzieci. Wszechświat nie jest okrutny. Troszczą się o siebie. Kochajcie wszystkich, bo wszyscy są jednym.
Wszechświat ogłosił zatem: „Musimy przywrócić wasze dzieci do światła”.
Plan więc został zorganizowany. Najbardziej jaskrawe istoty na niebie gromadziły się, by przypominać ludziom o chwale nieba, nieznanej, ale pokornej sile wszechświata. Ani razu nie doszło do przemocy. Mieli nadzieję, że ponownie nauczą miłości i zachwytu, wzmocnią wzajemne uznanie. Nigdy nie rozważano wojny, bo wszechświat uczył miłować.
Gwiazdy nie tylko z własnej galaktyki na Ziemi, ale z całego wszechświata tworzyły obrazy ze swoimi formami. Konstelacje. Wszelkiego rodzaju kształty zdobiły noc, tworzyło podniebny teatr, aby przypomnieć co jest najważniejsze. Zwierzęta, bogowie, ludzie, życie, miłość.
Kiedy ludzie spojrzeli w niebo, podziw ponownie wypełnił ich oczy. Wpatrzeni w niebo z uśmiechem na twarzach i blaskiem w oczach. Ludzie jednak nie patrzyli już na teatr jak dawniej. Niekończące się możliwości tańczyły w ich mózgach. Nigdy nie widzieli takiego piękna.
Tak więc zaczęli zadawać pytania, lecz inne niż wszechświat mógł się spodziewać. Zamiast: „Co zrobiłem źle?” zapytali: „Jak mogę to wykorzystać?”. Odkryto, że dokładność ich map można zwiększyć, podróżować do nowych, odległych krajów, zapamiętując pozycje gwiazd i ich nowe formy artystyczne, że mogą stworzyć kolejne narzędzie w ich pudełku.
Dzięki ulepszonej nawigacji ujarzmienie wszechświata było jeszcze prostsze. Tam, gdzie członkowie ich własnego gatunku byli nieco w tyle, woleli nie wyciągać ręki, ale niszczyć ich życie jak bogowie. Zaczęli sami uważać się za Bogów. I nie krępowali już konia zniszczenia tylko na siebie, zamiast tego zauważyli, że mogą nadużywać własną matkę ziemię.
Wszechświat płakał. Księżyc bał się, że będzie następny. Ziemia umierała.
A ludzie? Och, czcili i „pamiętali”. Ludzkość powiedziała, że gwiazdy są ważne. Tylko gwiazdy. I to nie ze względu na ich piękno czy wdzięk. To dlatego, że pomagają im w ich nieustannym wyścigu.
Rasa, która nigdy nie istniała, powstała ostatnia. Żadna dusza nie próbowała dążyć do „chwały”, pośpiechu do supremacji. Żadna prócz tej ostatniej. Konkurencja bez opozycji jest nieskończona. Ludzie i inni ludzie. Bestie i inne bestie. Galaktyki, gwiazdy, planety, księżyce, asteroidy, pył. Wszyscy mogą współistnieć. Ustanowić prąd podziemny pod zerwanym mostem wyimaginowanych różnic. Jednak jeden mały, nieskończony punkcik, pojedynczy popiół, może wzniecić ogień. Ten ostatni punkcik, człowiek, bestia.
Teraz twoja kolej, aby zostawić po sobie znak –> Zapisz się do newslettera
Przeczytaj też: Dzieci nigdy nie słuchają starszych, ale zawsze ich naśladują.
Cierpienie , opisałeś przeciętnej rodziny . Tytuł wymowny Pogrzeb Dawida .. smutne ,, po przeczytaniu miałam dużo do przemyślenia .
i o przemyślenia chodziło