Pani Fala.

Kiedyś była Fala. Lubiła igraszki z wiatrem. Niesiona jego siłą podróżowała po świecie. Uwielbiała poznawać różne istoty, chciała zwiedzić cały świat porozmawiać ze wszystkimi. Istoty, które poznawała tłumaczył jej, że to nierealne, ale ona się nie poddawała. Niesiona wiatrem mknęła oceanami, sunęła przez morza. Lubiła pieścić skały na brzegu, a potem wracać ponownie do oceanu.

Kiedyś dostała się do dziwnej zatoki. Woda była spokojna, a ona skurczona, ale nie poddawała się. Mknęła dalej po to, aby zatrzymać się przy klifie.

Tak więc był klif. Stał na środku zatoki taki samotny, ale dumny, potężny. Fala zaprzyjaźniła się z Klifem. Mogli rozmawiać godzinami, spędzali każdą sekundę razem mimo, że Fala z czasem się kurczyła, stawała się słabsza.

Pewnego dnia Fala zdała sobie sprawę, że kocha Klif. Klif zdał sobie sprawę, że lubi też zabawną i nieostrożną Falę, ale powiedział jej:

– Nie, nie możesz mnie kochać. Jestem kamieniem. Jestem Klifem. Potężnym, silnym i wyjątkowym. Nie wiem, jak kochać. Połamię Cię, jesteś tylko falą.

Ale Fala nie chciała się wycofać. Próbowała przytulić Klif, ale jedynie uderzyła w twardy, niezniszczalny i ostry mur. Poczuła niesamowity ból po czym rozpadła się na miliony kropelek. Fala nie poddawała się i spróbowała to zrobić ponownie, ale niestety efekt był taki sam. Fala nie potrafiła zrezygnować z Klifu, dlatego dopłynęła do skały i trwała przy nim. Blisko, bezbronnie. Klif w końcu odezwał się do fali:

– Jestem silny. Jestem kamieniem. Nie potrzebuję twojej opieki. Nie zasługujesz na mnie, bo jesteś tylko małą niezdarną falą.

Po raz kolejny Fala ruszyła w jego stronę. Ponownie rozpadła się na miliony kropelek, a klif tylko zaczął się śmiać.

Mijały lata. Fala nadal kochała Klif, a Klif pozostawał jej obojętny, zaczął udawał, że jej nie zauważa. Fala stała przy nim milcząco i czekała, kiedy kamień będzie gotowy. Ten jednak stawał się coraz bardziej oschły.

Pewnego ranka Fala zniknęła. Klif obudził się i nie widział jej w pobliżu. Ale zmusił się, żeby o tym nie myśleć. Mijały dni, ale ona się nie pojawiała. Klif zaczął tęsknić za falą, ale nic nie mógł zrobić.

Minęło kilka lat, a Fala wróciła. Bardzo się zmieniła. Wiedziała teraz dużo więcej o życiu. Nie była już taka bezmyślna i nieostrożna. Ale nadal kochała Klif. On jednak ponownie zmienił zdanie i udawał, że Fala nie ma dla niego znaczenia, bo przecież on był kamieniem. Jak mógł sobie pozwolić na słabość do Fali?

Minęło wiele lat. Fala nadal rozmawiała z Klifem, ale nie było już intymnych rozmów i długiego nocnego czuwania. Klif się starzał. Woda systematycznie uderzała w jego skały i sukcesywnie go osłabiała. Fala w tym czasie podróżowała, uczyła się nowych krajów i miast, nowych ludzi. W jakiś sposób po powrocie do domu zdała sobie sprawę, że nie myśli już o Klifie. Klif natomiast zrozumiał coś innego. Zrozumiał, że nie mógł żyć bez niej, bez jej opowieści o miastach i obcych brzegach, bez jej bliskości, bez tych milionów kropelek kiedy się na nim rozbijała. Pewnego dnia Klif powiedział:

– Tak, jestem kamieniem. Tak, jestem Klifem. Ale nie mogę bez ciebie żyć.

Osłabiony przez długoletnie podmywanie wodą, wpadł w fale. A Fala… po prostu pocałowała go na pożegnanie i odpłynęła.

Byliście kiedyś taką falą, albo klifem? Napiszcie o tym w komentarzu,

A potem przeczytaj jeszcze –> Krówkowe przeznaczenie

Przypominam, że już w marcu będzie można zamówić przedpremierowo moją najnowszą książkę „Wszystko czego nie miała”, więcej informacji niebawem 🙂

Zapisz się również do newslettera tutaj –> NEWSLETTER

Default image
Dawid Waszak
Articles: 20

2 komentarze

  1. Super będę oczekiwać 👍👌🥰

Leave a Reply